Data wpisu: 01.11.2017, 20:07
Od dzieciństwa szukam odpowiedzi dlaczego ludzie umierają. Nie potrafię zrozumieć śmierci, która zawsze przychodzi za wcześnie i zbyt niespodziewanie jak sztorm na morzu lub letni szkwał.
Jako osoba kończąca wydział biologii na Uniwersytecie Rzeszowskim, zgłębiająca od najmłodszych lat z lupą i przewodnikiem w ręku tajniki życia wszelkich istot żywych, świata roślin i zwierząt powinienem wiedzieć iż taka jest kolei rzeczy.
Wszystko co żyje rodzi się, dojrzewa po to aby osiągnąć okres starości kończący się śmiercią. Niby proste i banalne stwierdzenie, które zna każdy student biologii i nauk pokrewnych. Proste lecz trudne do przyjęcia. Jakiż bowiem jest sens życia ? Czyżby tylko przekazanie genów i wychowanie potomstwa? To prawie na pewno zbyt trywialne stwierdzenie zwłaszcza w odniesieniu do nas -ludzi.
Kilka dni temu pewien lekarz powiedział mi: ‘’ Nikt nie umiera zdrowy. Czy tego chcemy czy nie w nasze życie od urodzenia wpisane są choroby i cierpienie . Tak też umieramy’’.
Tak proste i oczywiste stwierdzenie, olśniło mnie w miejscu jak wpadające do mego pokoju poranne promienie Słońca. Jednocześnie słowa te zabrzmiały jak fatum, coś przed czym choćbyśmy bardzo chcieli nie jesteśmy się w stanie uchronić. Mimo idealnej, zdrowej diety, unikania czynników ryzyka jak palenie czy alkohol jesteśmy jak mitologiczny Syzyf- skazani na sromotna porażkę okupioną cierpieniem.
Kościół uczy, że cierpienie jest następstwem odejścia Adama i Ewy od Boga. Przez swój grzech oddalili się źródłu szczęścia, aby pogrążyć siebie i swoje potomstwo, czyli całą ludzkość, w morzu cierpienia. Nie tylko pierwszych rodziców dotknęło cierpienie. Ogarnęło ono całą ludzkość jako owoc upadku Ewy i Adama, ale też jako wynik wolnego, złego działania człowieka.
Wiem, iż z każdym kolejnym dniem mam coraz mniej czasu aby jak najwięcej Was utrwalić na cyfrowej kliszy. Tak bardzo chciałbym aby dzień miał dwadzieścia cztery godziny zamiast dwunastu…
powrót